Strugi ręczne, czyli od czego powinien zacząć każdy stolarz cz. 1/2
Nie będzie dużej przesady w tym, gdy powiemy, że są stare jak węgiel. Oraz, że dzielnie pracowały w warsztatach nawet w czasach, gdy Twoi dziadkowie jadali kaszę ze skwarkami z jednej miski. I jedną łyżką.
W internecie przeczytacie o strugach bardzo wiele. Zazwyczaj o tym, że służą do obróbki drewna metodą skrawania, że są stare, a dzisiaj używają ich już tylko stolarze z sumiastymi wąsami, którzy nigdy w życiu nie odwiedzili Starbucksa, a o mleku sojowym czytali tylko w rubryce z poradami w „To i Owo”. Internet internetem, jak ktoś z Was ma ochotę pogłębić (albo nawet poskrawać) wiedzę mocno teoretyczną, bez trudu odnajdzie ją w książkach. Dzisiejszy artykuł będzie o moich strugach. Ale od strony praktycznej.
Mój pierwszy strug nie był ani specjalnie trwały, ani dokładny, ani nawet niezawodny. W sumie to mówić o nim strug, to tak samo jak o nobliwej staruszce mówić per „laska”, tylko dlatego, że ma cycki. Nie pamiętam dokładnie ile kosztował (pewnie nie więcej, niż 15 złotych, bo w tamtych czasach byłem jeszcze strasznym sknerą), ale pamiętam za to, że oddałem go po dwóch dniach. Gwint w osadzony w plastikowym pokrętle do mocowania noża zerwał się i było po strugu. Dostałem oczywiście nowy, ale od tamtego czasu służy mi dzielnie jako przycisk do papieru. Stopa w takich „strugach” to zazwyczaj wygięta blacha, a nóż jest jeszcze bardziej tępy niż obcinarka do paznokci ze sklepu „WszystkoPoPięćZłotych”.
Postanowiłem, że kolejna inwestycja będzie już nieco bardziej przemyślana. I w ten sposób stałem się właścicielem Kunz-a No 110.
To, tzw. gładzik, czyli narzędzie do prac wykończeniowych. Bez zbędnego przeciągania powiem Wam tylko tyle, że jeśli postanowicie, że kupicie sobie w życiu tylko jeden strug i będzie to tanie i małe narzędzie, to wybierzecie właśnie mały gładzik. Kunz ze zdjęcia to nie jest jakiś specjalnie wyrafinowany model, ale na początek jest w sam raz. Na tyle duży, żeby obrobić nawet szerszą krawędź, a jednocześnie na tyle niewielki, że można posługiwać się nim jedną ręką. Od czasu zakupu tamtego Kunza, wiele się zmieniło. W dalszej części tekstu przeczytacie o innym Kunzu – takim, który śmiało może konkurować z najwyższą półką narzędzi ręcznych.
Pewnie wielu z Was zastanawia się, po co w dzisiejszych czasach wydawać kupę forsy na narzędzia, które pamiętają jeszcze czasy, gdy w Biskupinie w chatach regularnie piekło się tykanc. To proste – jeśli nigdy nie pracowałeś narzędziami ręcznymi, to nigdy tak naprawdę nie poznasz tego, co w stolarstwie najfajniejsze. A ponieważ nikt raczej nie wypożyczy ci swoich narzędzi na próbę, musisz kupić je sam. Tak to sobie tłumaczę 😉
W zależności od tego, jak intensywną przygodę masz zamiar przeżyć, przydadzą ci się przynajmniej 3 rodzaje strugów:
- zdzierak,
- gładzik,
- spust.