Igrzyska DIY z Liberon
Co znajdziesz w artykule?
Igrzyska DIY
Impreza odbywała się w Poznaniu, w przestrzeniach Concordii – miał to być rodzaj dwudniowego eventu, gdzie oprócz wykładów prowadzonych przez specjalistów i pasjonatów, odbywała się także konkurencja, w której mierzyli się popularni twórcy i rękodzielnicy. Zjawiło się nas ponad pół setki. W pierwszej, piątkowej części zaplanowanych było kilka prezentacji, a po przerwie obiadowej miały się odbyć właściwe Igrzyska.
Shabby chic, jujitsu i hakuna-matata
Jednym z zadań podczas pierwszego dnia było… ozdabianie mebli. Pomyślałem – super ???. Będę musiał nauczyć się wszystkich tych shabby chiców, przecierek (których serdecznie nie pojmuję pojmowałem), styli prowansalskich, hiszpańskich, wschodniobrazylijskich, jujitsu i hakuna-matata.
#JestemGAPA, czyli transmisja z przyszłości
Niestety, moja pamięć spłatała mi figla i na imprezę, która zaczynała się w piątek chciałem pójść dopiero w sobotę. Podczas popołudniowej kawy przeglądałem sobie IG, aż natrafiłem na relację dziewczyn z Majsterek – mówiły, że Poznań jest najlepszym miastem na świecie (nie, ale mogły, bo jest), że pogoda jest świetna (też nie mówiły, a była) i że super, ale one już muszą wracać do gości. Hehe. Do gości. Którzy mieli przyjechać nazajutrz. Czyli nadawały jakby z przyszłości. No i niestety nie. To było tu i teraz, a to ja okazałem się gapą, która pomyliła dni. Gdy się zorientowałem, dotarłem dopiero w drugiej połowie pierwszego dnia – na chwilę przed główną konkurencją.
Chusteczki higieniczne, blendy, czyli warsztaty foto
Sobota była dla mnie łaskawsza – to pewnie trochę dzięki temu, że nie spóźniłem się już na kolację po pierwszym dniu, nie spóźniłem się także na drugi dzień. Podczas kolacji poznałem masę fajnych ludzi, a jeśli chodzi o ciekawostki to:
– w Polsce jest 440 winnic,
– Rob in Wood to są bardzo fajni goście,
– Dom z duszą BLOG to niej fejk, tylko autentycznie Mama i Córka.
Drugi dzień mijał pod znakiem kolejnego bloku wykładów i warsztatów, które prowadzili Rafal Meszka i Fot. Piotr Motrenko. Ciekawe doświadczenie, dużo praktycznych porad i fajnych warsztatów. Był, m.in. case faceta, który sprzedawał na allegro czajnik i pokazał dwa gwizdki, o tym jak rozpraszać światło w stylu DIY, dlaczego każdy kadr jest ważny i całe mnóstwo innych foto-smaczków.
Kazeina, patyna, hemoglobina, taka sytuacja…
Igrzyska były świetne i to z wielu powodów. Majsterki stanęły na wysokości zadania i świetnie je zorganizowały. Nikt nie zgubił płaszcza, nikt nie mógł się nudzić, plan dnia był optymalny i kompletny. Ludzie, którzy przyjechali z różnych zakątków Polski – to prawdziwy miks pasji, doświadczenia i pomysłów. Co te Igrzyska zmieniły we mnie? Już od czasów starożytnych wiadomo, że na czas igrzysk zawiesza się wszystkie wojny. Więc ja także zawieszam wojnę z przecierkami. A po igrzyskach do niej nie powrócę. Impreza pokazała mi jedno – można robić fajne meble, farby kredowe to nie jest najgorsze, co może człowieka spotkać, a zabawa w odnawianie wymaga wiedzy i umiejętności. Postanowiłem więc, że przestaję traktować renowację fanatycznie i sam przed sobą dopuszczam myśl, że ktoś może lubić nakastlik z ciapki.
Takie eventy to także okazja do tego, aby poznać nowe produkty, nowe techniki. Liberon, czyli marka należąca do V33 dostarczył linię nowych produktów: były pozłoty, farby kazeinowe i wszystko, co może tylko wymarzyć sobie renowator. Ale ta impreza była też wyjątkowa właśnie ze względu na sponsorów – oni tam zwyczajnie byli. Nikt nie chodził za nami i nie proponował dolewki kazeinki, nowej rolki taśmy odcinającej Tesa, albo komódki sosnowej lub krzesła z Jysk. Patroni i sponsorzy byli przez ten weekend jednymi z nas.