Twój Youngtimer. Poradnik dla kupujących

Mija rok od czasu zakupu mojej mazdy. Wkrótce przeczytacie o tym, ile kosztuje przyjemność posiadania starego auta – to będą moje doświadczenia z ostatnich 12 miesięcy. Ponieważ jednak do naszej motoryzacyjnej rodziny dołączył ktoś nowy, równie uroczo yountimerowy, dzisiaj będzie kilka porad. O tym, jak kupić sobie youngtimera przez małe „you”.
20151102_200220-tile
Youngtimery nie rosną na drzewach. Najczęściej kryją się w osiedlowych garażach, albo na parkingach miejskich sypialni. Oczywiście to są takie „małe youngtimery”. Te prawdziwe, białe kruki z wnętrzem z ręcznie wyprawianej skóry, są skrzętnie ukrywane przez ich właścicieli – najczęściej Helmutów, albo Jorgenów. Nie znajdziecie ich łatwo. Dlatego dzisiaj będzie o takich zwykłych, tanich i popularnych autach, które można kupić za niewielkie pieniądze i równie ekonomicznie wyremontować.

Na początek kilka typów sprzedawców, z którymi możecie się spotkać, szukając '”youngtimera”.

Janusz z Rataj. W garażu pod kocem trzyma zazwyczaj Astrę pierwszej generacji z oryginalnym radiem marki Blaupunkt. Olej zmienia regularnie, najczęściej na wiosnę, bo wówczas  w Lidlach i Biedronkach z dużą częstotliwością jest tydzień warsztatowy i można tanio kupić olej mineralny. Koła też zmienia sam, bo jesienią w tych lidlachbiedronkach są podnośniki za 69 złotych. A, że stare auto najbardziej lubi olej mineralny, tego już nie trzeba Wam tłumaczyć. Janusz dba o auto: odgania ratajskie gołębie, żeby nie srały na maskę (stąd ślady na karoserii od pestek śliwki) i osiedlowych szczunów, żeby nie kopali piłki, bo w ten sposób łatwo uszkodzić kołpaki.

Kupując od Janusza bądź przygotowany na dwie rzeczy:
1) w silniku możesz mieć olej rzepakowy, bo podczas akcji „warsztat” pan Janusz był w sanatorium.
2) w zbiorniczku na płyn do spryskiwaczy jest rozrzedzony Ludwik. Działa tak samo, a jest tani.

Mirek, poczciwy handlarz. Mirek nie ma swoich youngtimerów. Skupuje je od emerytów, którzy stwierdzają, że na ryneczek nie warto jeździć autem, a każdy grosz przyda się przed urodzinami wnuka, który marzy o Samsungu S6 z zakrzywionym wyświetlaczem. Mirek lubi jak jest tanio, więc za auta nie płaci dużo. Czasami odda je na zaprzyjaźnionego karchera. Potem podbija cenę i podkręcając wąsa oddaje ci kluczyki, przypominając, że przez cały czas eksploatacji nicniestukanicniepuka. Nie kupuj u Mirków. Wszystkie zarobione na tobie pieniądze i tak wydadzą na smarttiwi 55 cali, wmawiając żonie, że tiwi trzeba zmieniać co dwa lata, bo co dwa lata są Mistrzostwa Europy w piłce nożnej.

Kupując od Mirka bądź przygotowany na dwie rzeczy:
1) Pod siedzeniem pasażera możesz znaleźć woreczek z marihuaną, bo Mirek pożyczał auto synowi.
2) Najpóźniej dzień po zakupie może zadzwonić do ciebie żona Mirka z żądaniem zwrotu karty Clubcard, która została w kieszeni drzwi.

Krzysiek z Mosiny. Kupuje na ogół samochód za pieniądze zarobione na ulotkach. Idealny sprzedawca, jeśli szukasz starej Hondy. Auto rozpoznasz bez trudu po sticker-bombie na zderzaku. Krzysiek nakręcił milion kilometrów autem, więc doskonale wie, co w nim piszczy. Woził pannę na przystanek aż do Smochowic, a z mechanikami z Chludowa jest na „ty”, więc nigdy go nie oszukali. Czasami nawet podpowiadali jak coś zrobić taniej. Może się jednak zdarzyć, że Krzysiek dobrze się kamufluje. Zajrzyj wtedy pod maskę. Jeśli wężyki podciśnienia będą zrobione z gumowego, zbrojonego węża z Castoramy po 3 zlote za metr, nie miej wątpliwości. Trafiłeś na Krzyśka.

Kupując auto od Krzyśka bądź przygotowany na jedną rzecz:
1) Krzysiek zadzwoni do ciebie nazajutrz po transakcji i zapyta, czy nie chcesz kupić używanego Acera 14 cali z nagrywarką na usb gratis.

Pan Tadeusz. Pan Tadeusz to na ogół poczciwy staruszek ze starannie zaczesaną, siwą grzywką, dobrze po 80-tce. Nigdy nie kupował nowych aut. Ten egzemplarz nabył, gdy dostał z wodociągów w których pracował, akcje pracownicze, które potem korzystnie sprzedał. Ponieważ akcji nie dają co roku, auto ma na karku koło 20 lat. W schowku być może znajdziesz nieśmiertelnik z czasów II wojny światowej, a w bagażniku Atlas Polski – tak stary, że nie ma w nim jeszcze Radomia. Przy odrobinie szczęścia auto było serwisowane, ale przygotuj się jednak, że pytania o konkrety będzie zbywał:
– „Kiedy zmieniał pan rozrząd?”
– „Nic tu nie było robione, to doskonałe auto, słowo honoru”.

Kupując auto od Pana Tadeusza, musisz być przygotowany na dwie rzeczy:
1) jeśli auto ma 20 lat i przebieg poniżej 100 000, to rozrząd jest najprawdopodobniej fabryczny – w instrukcji jest napisane, że rozrząd wymienia się co 120 000 km. Jeśli masz pod ręką śrubokręt, to zanim odjedziesz, zdejmij pokrywę rozrządu i sprawdź, czy pasek nie wygląda przypadkiem jak wagina małżonki pana Tadeusza.
2) jeśli podczas podpisywania papierów pan Tadeusz zacznie ci się zwierzać, że to jest doskonałe auto, ale on sprzedaje, bo czuje że wkrótce i tak umrze, to kończ natychmiast formalności, płać i odjeżdżaj. Bo pan Tadeusz może mieć dobrą intuicję. Jeśli jesteś odważny i grałeś w Battlefield III, zaproponuj panu Tadeuszowi, że odwieziesz go do domu.

Na co zwrócić uwagę podczas zakupu auta? W sieci i prasie znajdziecie mnóstwo poradników. Nie będę ich powielał. Oto subiektywny wybór najważniejszych spraw.

  • Nawet jeśli auto kosztuje niewiele, sprawdźcie jego ogólny stan w zaprzyjaźnionej stacji diagnostycznej. Ja za taką usługę płacę około 50 złotych. Oczywiście nie ma większego sensu umawianie się w ASO danej marki, chyba, że wasz youngtimer to klasyk przed duże „K’.
  • Części zamienne/blacharskie. Nikt nie zakłada, że rozbije nowo zakupione auto na pierwszym drzewie po wyjeździe od sprzedającego. Ale ponieważ stare auta lubi korozja, zerknijcie do sieci i sprawdźcie ile kosztują i czy są dostępne podstawowe części blacharskie. Tutaj mała ciekawostka – maska do Mazdy to koszt około 30-50 złotych. Pod warunkiem, że to wersja HTB. Do sedanów masek nie ma, a jeśli są, to kosztują kilka stówek. Podobnie drzwi. Kupno innego koloru do dodatkowe 300 złotych na lakiernika. Nie, Mazda nie była pod tym względem fajna.
  • Typowe usterki. W kilkudziesięcioletnich samochodach zepsuć może się wszystko. Szczególną uwagę zwróćcie na układ chłodzenia. Mało która uszczelka pod głowicą wytrzymuje 20 lat. Przy odrobinie pecha będzie to wasz pierwszy wydatek, około 100-150 złotych za samą uszczelkę i kilka stówek za robociznę. Do tego należy doliczyć olej i płyn chłodniczy.

error

Znajdziesz mnie też tutaj

YouTube
YouTube
Instagram