Mój youngtimer, czyli kup sobie stare auto. Cz. 3 – licznik z obrotomierzem, czyli Japończycy są jacyś dziwni

O ile nie jeździsz Dacią Logan, lista wyposażenia dodatkowego dla twojego nowego auta jest długa, jak Chiński Mur. Ale w czasach świetności mojej Mazdy wybór był taki, jak z budce z kebabem. Dwa rodzaje mięsa i trzy sosy.

WP_20150110_018
Rozumiem, że nie każdy potrzebuje w samochodzie miliarda gadżetów i świecidełek. Nie wszystkim może się podobać mata podgrzewająca zadek i wibrator w siedzisku, który aktywuje się w momencie przekraczania linii ciągłej i prowadzi do niekontrolowanych erekcji. Ale żeby opcją dodatkową była kontrolka rezerwy i obrotomierz? Takie historie działy się w czasach, kiedy Młode Wilki jeździły do Niemiec na jumę. Na szczęście teraz za parę złotych można samodzielnie doposażyć auto, a jest do tego potrzebny wkrętak, serwis ogłoszeniowy bądź szrot i trochę wolnego czasu.

Mój japoński youngtimer i tak ma sporo dodatków, za które niemieccy producenci albo kazali sobie sporo dopłacić, albo nawet nie mieli ich w ofercie, bo byli zajęci projektowaniem Golfa III-ciej generacji. Wysokość pasów kierowcy i pasażera jest regulowana na wysokość, nad stacyjką jest dodatkowe podświetlenie, a fotel można ustawić w trzech płaszczyznach.  I to chyba tyle. Całkiem możliwe, że Japończycy mają jakiś dodatkowy zmysł, który podpowiada im kiedy pojawić się na stacji benzynowej, bo zestaw wskaźników nie zawierał kontrolki rezerwy. Przez parę miesięcy nie pozostawało mi zatem nic innego, jak próbować poznać energię „She” mojej Mazdy i zgadywać, kiedy w baku zaczyna się susza. Albo jeździć jak idiota na stację i tankować co tydzień do pełna. Za całe 14,80 PLN. Takie Zoom-Zoom sprzed ponad dwóch dekad. Przy moim pierwszym aucie, którym była wdzięczna Astra, miałem podobny problem, z którym w dość prosty sposób sobie poradziłem. Kupiłem używane zegary z obrotomierzem i po paru godzinach walki z zatrzaskiem linki prędkościomierza, dokonałem swapa. Łudziłem się, że z Mazdą będzie podobnie. Że wystarczy kupić nowe zegary, a kostki i cała reszta będzie pasowała.

WP_20150110_014
Na szczęście okazało się, że operacja jest bardzo łatwa do przeprowadzenia. W zegarach z bogatszej wersji, w miejscu wskaźników temperatury silnika i paliwa jest obrotomierz. A wskaźniki są pomniejszone i przeniesiono je w róg zegarów. Oprócz zegara nowy zestaw miał kilka dodatkowych kontrolek, w tym upragnioną „rezerwę”.

WP_20150110_002

WP_20150110_032
Wymiana licznika jest prosta jak gra w bierki z Cocker-Spanielem. Tego nie można popsuć. Powinieneś zacząć od zlokalizowania wszystkich śrub i wkrętów mocujących osłonę licznika i resztę plastików. Wszystkie śrubki zbieraj do jakiegoś pojemnika, a jeśli masz problemy z pamięcią, fotografuj każdy etap pracy. Braki w „ośrubkowaniu” będą skutkowały trzeszczeniem i skrzypieniem deski. A w ramach gwarancji Mazda ci tego nie poprawi, niestety. Chyba, że masz wehikuł czasu i przeniesiesz się w przeszłość.

WP_20150110_014
WP_20150110_017
Zestaw liczników, które kupiłem, miały znacznie większy przebieg. Oczywiście nie łudzę się, że niski przebieg w 20-tokilkuletnim aucie pomoże mi w odsprzedaży, ale ponieważ podczas przeglądów na stacji diagnostycznej jest on rejestrowany, zależało mi, aby zachować oryginalny prędkościomierz. Wkrętak PH i 20 minut – tyle potrzebowałem, aby podmienić zegary. Jedyną trudnością, jaką napotkałem, była konieczność rozkręcenia całego mechanizmu na najmniejsze części – wynikało to z faktu, że w starych zegarach tarcze były nieco inne.

WP_20150110_023
WP_20150110_024
Cała operacja zajęła kilka godzin – głównie z uwagi na fakt, że śrub w desce rozdzielczej była masa, a ja robiłem to pierwszy raz. Co warto zrobić jeśli mamy już rozebraną połowę auta? Ja wymieniłem żarówki podświetlania na nowe. Wymieniłem cały komplet, ponieważ po tylu latach jest duża szansa, że żarówki zaczną się palić tydzień po tym, jak wszystko skręcicie.

Czy warto wymieniać żarówki na LEDy? Moim zdaniem to przejaw lekkiej wsi. Oczywiście, nikt Wam tego nie zabroni, podobnie jak noszenia skarpet do sandałów, ale jestem zdania, że skoro już kupuje się auto w oryginalnym stanie, nie ma sensu tego psuć. Na pocieszenie jednak powiem Wam w sekrecie, że przy pierwszym aucie też eksperymentowałem z LEDami. Pewne rzeczy wydają się żenujące dopiero po latach 😉

WP_20150110_025

Jeśli chcesz podzielić się swoją opowieścią o pracy nad starym autem, pisz i komentuj!

Już wkrótce kolejne teksty o mojej Maździe 323.
Pierwszy tekst o przygodach z odnawianiem youngtimera znajdziesz tutaj: Mój youngtimer, czyli kup sobie stare auto
O walce z elektryką przeczytasz w tym tekście: Mój youngtimer, czyli kup sobie stare auto, cz. 2. Elektryka

error

Znajdziesz mnie też tutaj

YouTube
YouTube
Instagram