Itamati – nowa marka. Test wkrętarki akumulatorowej

Z narzędziami jest często jak z pierwszą dziewczyną. Pomimo, że większość gimnazjalistów marzy o top modelce, ostatecznie zaczynają spotykać się z Ireną, córką sąsiadów z parteru. Z upływem czasu okazuje się, że nie dość, że Irenka jest miła, ładna i inteligentna, to potrafi robić wyborny sernik i zapiekany ryż. A majsterkowicze? Sporo z nich widzi oczami wyobraźnie piękną wieżę z systainerów Festoola, ale po konfrontacji marzeń z możliwościami, okazuje się, że muszą celować kilka półek niżej. Czy warto kupić tanią wkrętarkę w myśl zasady, że gdy się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma? Oczywiście! Szczególnie w czasach kryzysu 😉 

Marka Itamati zadebiutowała na rynku pod koniec ubiegłego roku. Są to narzędzia produkowane specjalnie dla bydgoskiej firmy Rotopino S.A., właściciela portalu i sklepu narzedzia.pl. Oferta jest bardzo bogata, obejmuje zarówno elektronarzędzia, jak i narzędzia ogrodowe. Ceny są bardzo przystępne, wybór szeroki, więc czego chcieć więcej? Do przydomowego warsztatu Pana Fleksa trafiło kilka sztuk narzędzi. Wkrętarka jest pierwszą z opisywanych maszyn.

18 V, dwa biegi i akumulator litowo-jonowy. Całość w walizce, za cenę poniżej 400 złotych.
Tanie narzędzia kojarzyły się kiedyś z kiepską jakością, tanimi materiałami i słabymi osiągami. Itamati pokazuje, że można jednak zaprojektować wydajne i solidne narzędzie, w cenie, która nie zrujnuje domowego budżetu. Co otrzymamy wydając niecałe trzysta pięćdziesiąt złotych? Model CLD0103N to wiertarko wkrętarka wyposażona w dwubiegową przekładnię, zasilana 18-to voltowym akumulatorem o pojemności 1,5Ah. W zestawie znajdziemy szybką ładowarkę, która regeneruje baterię w około 40 minut. Na pierwszy rzut oka sprawia bardzo solidne wrażenie – nie ma tutaj tandetnych plastików, nic się nie odkleja, wkrętarka nie jest przesadnie ciężka. 
Niespełna 1100 gramów – narzędzie jak na osiemnastovoltówkę jest lekkie.

Niecałe 0,4 kilograma waży akumulator. Cały zestaw to około 1,5 kilograma. Można pracować łatwo i przyjemnie.

Jakie są pierwsze wrażenia po wypakowaniu naszego nowego nabytku z walizki? Sama wkrętarka – o czym była już mowa – prezentuje się bardzo dobrze. Miękkie okładziny powodują, że dobrze leży w dłoni, a praca nią jest ergonomiczna. Pierścień od mechanizmu zapadkowego sprzęgła działa ze stosownym oporem, poszczególne nastawy momentu obrotowego możemy ustawiać precyzyjnie. W podstawie wkrętarki znajdziemy jasną diodę LED, która doświetla miejsce pracy, a także wskaźnik naładowania akumulatora. Po włączeniu maszyny kolorowe diody informują nas o pozostałym w baterii ładunku.

Wskaźnika naładowania akumulatora i podświetlanie LED – żelazny standard w maszynach z wyższej półki, tutaj także.

Akumulator litowo-jonowy – nie ulega samorozładowaniu, możemy doładować go w dowolnym momencie. Dla majsterkowicza – rewelacyjne rozwiązanie, bo nawet, gdy przed planowaną pracą zapomnimy o naładowaniu, zrobimy to w trakcie przerwy na kawę.

Dwuczęściowy uchwyt (szkoda, że nie ma blokady wrzeciona) i precyzyjne pokrętło regulacji momentu obrotowego. Duża ilość kroków pozwoli precyzyjnie wybrać odpowiednią nastawę.
Jak wkrętarka radzi sobie z podstawowymi zadaniami? Pomimo faktu, że jest to narzędzie amatorskie, mocna przekładnia sprawdza się w pracy doskonale. Na pierwszym biegu dysponujemy sporym momentem i niską prędkością. Na II biegu – odwrotnie. Możemy precyzyjnie wiercić z prędkością wynoszącą 1100 obrotów na minutę.
Dwa biegi to doskonały kompromis. Możemy wkręcać, ale także precyzyjnie wiercić. Moment obrotowy to 32 Nm.
Czy wkrętarce czegoś brakuje? W zestawie przydałby się drugi akumulator. Oczywiście nikt nie pogniewałby się, gdyby maszyna miała jednoczęściowy uchwyt, ale pamiętajmy, że to narzędzie amatorskie za niespełna 350 złotych. Moc narzędzia rekompensuje jego pewne braki. 
Wkrętarkę wyposażono w dwuczęściowy uchwyt wiertarski z pełnymi, metalowymi szczękami.
Pan Fleks przeprowadził krótki test wydajnościowy maszyny. Uzbroił ją w wiertło łopatkowe marki Irwin (12 mm), naładował do pełna akumulator dostarczony w zestawie i postanowił sprawdzić ile otworów uda się wywiercić na jednym ładowaniu. Materiałem była płyta wiórowa o grubości 22 mm. Mając w pamięci testy innych elektronarzędzi z wyższej półki, pobożnym życzeniem była chociażby setka otworów. Kiedy Pan Fleks zerknął na zegarek i z trwogą uznał, że został kwadrans do 16-tej, o której to bezwzględnie należy odebrać Fleksównę z przedszkola, a wiertarka dalej wierciła jak szalona, uznał, że to nie są żarty… Ostatecznie nowa wkrętarka Itamati przeszła test celująco, wiercąc w wiórowej płycie ponad 170 otworów! Zresztą zobaczcie sami…

Podsumowanie
Powyższy przykład pokazuje, że nie zawsze trzeba zaciągać kredyt w banku z zachodnim kapitałem, aby kupić narzędzie, które spełni swoją rolę, a przy tym jego cena nie zrujnuje domowego budżetu. Oczywiście można mieć pretensję, że w zestawie jest tylko jeden akumulator, a przecież wydamy na nią nieco ponad 342 złote.  
Dane techniczne ze strony producenta
 Zalety
  • mocna, dwubiegowa przekładnia
  • niewielka waga
  • szybka ładowarka
  • wskaźnik naładowania akumulatora
  • dioda doświetlająca miejsce pracy
  • uchwyt w pełnymi, metalowymi szczękami
  • mocna walizka z odpornego tworzywa sztucznego

Wady

  • brak drugiego akumulatora
Ocena Pana Fleksa

Test został przeprowadzony przy użyciu nowego narzędzia i nowego akumulatora. Jest to test konsumencki, przeprowadzony na losowo wybranym egzemplarzu wkrętarki. Pan Fleks dziękuje dystrybutorowi narzędzi Itamati, firmie Rotopino S.A., za udostępnienie egzemplarza do testów.



error

Znajdziesz mnie też tutaj

YouTube
YouTube
Instagram